Za pisanie bloga
zabieram się po raz x. Niedawno stwierdziłam, że mogłabym
połączyć pamiętnik z blogiem. Nie będzie tu mega prywatnych
rzeczy. Ale wydarzenia, jakieś plany, przemyślenia.
Żółte spodnie w RMF FM, taniec do piosenki "W murowanej piwnicy", dzień chłopaka, turlanie się po scenie, nauka podstawowych zwrotów po polsku, wizyta na rynku czy na Wawelu, 3 tysiące fanów, telefon fanki na scenie, zaginięcie Connora i Tristiana, koncer akustyczny i ten live - to wszystko i wiele więcej przeżyli chłopcy z THE VAMPS w trakcie swojego pierwszego pobytu w Polsce.
Pamiętam kiedy o
The Vamps usłyszałam po raz pierwszy. Wtedy byli mało komu znani.
Był to może 2012. Mało znany zespół z fajną muzyką… Czyli
coś co lubię. Potem potoczyło się tak jak się potoczyło, że
słuchałam ich sporadycznie. Jasne, lubię ich piosenki, ale nie
znam wszystkich na pamięć. Czasami sprawdzałam jakieś informacje
o nich, ale ogólnie to moje relacje zespół-fan kończyły się na
spotify, youtube czy instagramie.
W całkiem bliskiej
przeszłości gdy wracałam do domu z Krakowa na fejsie wyskoczyła
mi reklama. Oni. Koncert. Kraków. Wrzesień. Pierwsze co pomyślałam
- „IDĘ!”. Następnego dnia miałam już bilet. Bilet na jeden z
lepszych koncertów na jakim byłam, jak i nie na najlepszy!
Jeszcze przed
koncertem doszedł do tych social media – snapchat. Spodobało mi
się to co zobaczyłam. Przylecieli do Polski – przywitali się,
James pokazał, że interesuje się kulturą i historią kraju, w
którym się znajduję, a Tris został nieco dużej, żeby trochę
tego naszego Krakowa zwiedzić. Zobaczyłam w nich normalnych
chłopaków, a nie mega popularne gwiazdki! Urzekło mnie, że ledwo
co zeszli ze sceny, to już była transmisja na fejsie na żywo,
gdzie powtórzyli chyba z 5 razy, że w to właśnie tu, w Krakowie,
było jedno z lepszych show według nich. Fani są oddani im, a oni
fanom! To widać!
Dzień koncertu
pojawiłam się w miejscu show na godzinę przed otwarciem bramek i
to co zobaczyłam, przeszło moje wyobrażenie. Kolejka miała chyba
z 500 metrów, a może i więcej. Jakimś cudem udało mi się wejść
wcześnie i byłam blisko sceny. Chwila oczekiwania i na scenie
pojawił się zespół, który też zaskoczył mnie swoim dobrym
poziomem. Może pół godziny po nich pojawiły się gwiazdy
wieczoru, czyli: Bradley Simpson, Connor Ball, James McVey i Tristan Evans – dwoma słowami; THE VAMPS.
Do chłopaków
najbliżej miałam może z 50 centymetrów, kiedy przejeżdżali obok
mnie swoim vanem. Tak blisko, a tak daleko. :(
W momencie, gdy
pojawili się na scenie można było poczuć ich energie, pozytywne
emocje. Podobała mi się ich pasja do muzyki. Byli otwarci,
próbowali nawiązać kontakt z fanami i pomimo problemów
technicznych zaskakiwali mnie z każdą minutą. Ekran, który był na głównej senie tylko dodawał nastroju, do i tak
rozentuzjazmowanego tłumu. W momencie gdy pomyślałam o tych
wszystkich dziewczynach, które ryczały, bo spotkały swoich idoli, zaczęło mi być przykro, bo wiem co oznacza dzień po czyimś
koncercie dla fanów. Jest tylko jedno lekarstwo na to. Kolejny
koncert, bo wychodząc z miejsca występu, zbierasz pieniądze i
odliczasz dni do kolejnego spotkania. Najlepszy antydepresant. W
momencie zapragnęłam kolejnego koncertu i parę chwil później,
chłopcy oznajmili, że przyjadą, że obiecują. Mam nadzieję, że
za tydzień zobaczę Polskę na liście ich koncertów w trakcie
trasy. Apogeum szczęścia osiągnęłam kiedy Tris wyszedł na solo
na moim ukochanym instrumencie, perkusji. To co zrobił, to było
mistrzostwo samo w sobie. Ma ktoś może nagranie?! Chciałabym tego
słuchać wkoło! Mega pozytywne wrażenie wywarł na mnie fakt, że wzięli telefon jednej z fank na scenie i tak z nim chodzili, nagrywali. Jak to czytasz, to pochwal się tym nagraniem! Wyszłam zadowolona, szczęśliwa, pełna nadziei i
z nowymi znajomościami! Pozdrawiam Serdecznie wszystkie dziewczyny,
które spotkałam: Julkę, Izę, Weronikę, Paulinę, Olę i
Wiktorię! Pozdrawiam też resztę osób z tego grona ponad 3 tysięcy
osób! Jesteście cudowne, zaraziłyście mnie swoim fandomem!
Weszłam na koncert jako osoba lubiąca ich muzykę, ale nie wierna,
oddana fanka. Dzięki chłopakom i Wam, drogie, Vampettes, wyszłam
jako wierna i oddana fanka.
Mam nadzieję, że
do zobaczenia za rok na koncercie THE VAMPS.
Już niedługo
pojawi się post o mojej przygodzie z tym zespołem, który ma moje
serce już ponad 4 lata! ROOM94!